Dalsze zwolnienie z ZUS, bank godzin, dłuższe umowy okresowe. Biznes chce zmian w tarczy

0
29
views
Factory workers with face mask protect from outbreak of Corona Virus Disease 2019 or COVID-19.

Zdaniem pracodawców, najgorsze w gospodarce nadejdzie dopiero jesienią. Do tego czasu chcą nowej tarczy, a w niej m.in wydłużenia na kolejne miesiące zwolnienia z ZUS i podatków czy wydłużenia rozliczeń czasu pracy do 24 miesięcy. Związkowcy chcą rozmawiać, ale stawia twarde warunki.

Oferta współpracy przy konstruowaniu następnej tarczy antykryzysowej wyszła z rządu. Do współpracy i konsultacji zaproszono przedsiębiorców, związki zawodowe oraz samorządowców. Pracodawcy potraktowali tę ofertę bardzo poważnie i zamierzają brać czynny udział w pracach nad kolejnymi rozwiązaniami antykryzysowymi.

Według prof. Jacka Męciny, byłego ministra pracy i polityki społecznej, wykładowcy Uniwersytetu Warszawskiego i doradcy Konfederacji Lewiatan, rząd musi przygotować się na dwa kiepskie scenariusze w tym roku. Bardziej optymistyczny jest taki, że rejestrowane bezrobocie wzrośnie „tylko” do 9-10 proc. Gorszy zakłada, że pod koniec roku bez pracy będzie już ok. 14 proc. Polaków.

O co proszą rząd małe firmy?

W obu przypadkach pracodawcy oczekują pomocy. Różnej w zależności od skali biznesu. Zgoda jest co do jednego: zarówno mali, jak i duzi przedsiębiorcy chcą przede wszystkim przedłużenia zwolnień z opłat w ZUS oraz dalszych dopłat do wynagrodzeń i zawieszenia podatków.

– Z deklaracji firm wynika, że najważniejsze są rozwiązania związane z ograniczeniem kosztów pracy i zawieszeniem składek ZUS – łącznie ponad 2/3 firm wskazują na taką potrzebę, z czego ponad 70 proc. to firmy mikro i małe, a około 50 proc. to firmy średnie i duże, które dotychczas nie korzystały z tego rozwiązania, gdyż pomoc ta kierowana jest do mikro i małych firm – relacjonuje prof. Męcina.

Mali przedsiębiorcy domagają się również zawieszenia podzielnej płatności, czyli split paymentu i uwolnienia środków z VAT, które są zamrażane na ich kontach bankowych.Chcą swobodnie dysponować swoim kapitałem tak, by nie musieć zaciągać kredytów i pożyczek w bankach.

– Najważniejszym postulatem jest umożliwienie przedsiębiorstwom swobodnego dysponowania środkami zgromadzonymi na kontach VAT – takie oczekiwania formułuje ponad połowa badanych, z czego aż 60 proc. to małe firmy – komentuje prof. Jacek Męcina.

Duże firmy chcą więcej

A o co proszą duże przedsiębiorstwa? Przede wszystkim dalszego wsparcia dofinansowania miejsc pracy, a jeśli chodzi o prawo pracy, dla dużych pracodawców kluczowe są trzy kwestie.

Pierwsza to wydłużenie umów okresowych z obecnych maksymalnie 36 miesięcy do 48 miesięcy. – Pracodawcy funkcjonują obecnie w dużej niepewności. Takie rozwiązanie zachęciłoby ich, by nie zawierali z pracownikami umów cywilnoprawnych, ale właśnie umowy o pracę. Zapobiegnie to również powiększeniu się szarej strefy w zatrudnieniu – uważa prof. Męcina.

Kolejna kwestia do przemyślenia dla rządu to tzw. banki czasu pracy. Obecna ustawa antykryzysowa pozwala co prawda pracodawcom rozliczać czas pracy w perspektywie 12 miesięcy, pracodawcy uważają jednak, że to za mało czasu i proszą o wydłużenie tego okresu do 24 miesięcy na zasadach ustalonych z reprezentacją związkową.

Duże zakłady pracy proszą rząd również o zmiany w dopłatach do wynagrodzeń i co ciekawe, nie chodzi tyle o wysokość rządowych dopłat, ale o reguły. Pracodawcy mogą skorzystać z tego narzędzia tylko w okresie pełnych miesięcy. Chcą jednak uelastycznienia, tak by firmy mogły zawieszać i odwieszać działalność każdego dnia miesiąca, kiedy np. przyjdzie duże zlecenie. Bez obaw, że będą musiały zwracać udzieloną przez państwo pomoc.

– Przedsiębiorcy chcą powrotu do normalności. Tymczasem, aż 70 proc. z nich zwraca uwagę rządowi na brak jasnej strategii i współpracy z naszym największym partnerem gospodarczym, czyli Niemcami. Zarówno mali, jak i duzi pracodawcy domagają się od polityków większej koordynacji działań na szczeblu międzynarodowym, bo dzięki lepszej koordynacji łatwiej będzie odbudować przerwane łańcuchy dostaw oraz ruszyć z eksportem – podkreśla prof. Męcina.

Ważna jest też dobra koordynacja współpracy rządu i samorządów. Dodaje, że za ilustrację problemu może być np. zamieszanie z otwieraniem żłobków i przedszkoli, na które nie zgodziło się wiele samorządów w Polsce.

Jak to widzą związki?

Co na stół negocjacyjny położą największe związki zawodowe? Jarosław Lange, przewodniczący wielkopolskiej NSZZ „Solidarność” nie ma wątpliwości, że w obliczu zwolnień i bezrobocia, trzeba pilnie zabezpieczyć byt bezrobotnych.

– Postulowaliśmy podniesienie zasiłku dla bezrobotnych do połowy minimalnego wynagrodzenia, czyli do kwoty 1300 zł brutto, ale ostateczna propozycja rządu, że będzie to 1200 zł brutto, jest również akceptowalna – przyznaje związkowiec.

Związki zawodowe nie mają w planach inicjować zmian, czekają raczej na propozycje.

– Zdajemy sobie sprawę z powagi sytuacji w kraju, nie chcemy dopuścić do wzrostu bezrobocia i zamykania firm. Będziemy jednak pilnować, by wdrażane przez rząd kolejne rozwiązania antykryzysowe nie naruszały podstawowych praw pracowniczych i by pracodawcy nie nadużywali swojej przewagi. Ratowanie firm nie może odbyć się jedynie kosztem pracowników. Dlatego tak ważne jest, by wszystkie wdrażane w zakładach rozwiązania były wypracowywane wspólnie, z udziałem zakładowych organizacji związkowych – podkreśla Lange.

CZYTAJ TEŻ: Kodeks pracy do wymiany?

Związkowcy zgadzają się na niektóre proponowane przez pracodawców rozwiązania, ale warunkowo. Chcą, by szczegóły były wypracowywane wspólnie, a nie narzucane. Przepisy miałyby też obowiązywać tylko na czas walki z pandemią. Związki obawiają się pokusy wpisania pewnych rozwiązań na stałe do Kodeksu pracy, co spowoduje, że będą one nadużywane.

– Zarówno postulat banków czasu pracy, jak i uelastycznienia przestojów to rozsądne pomysły, które można byłoby wdrożyć w konkretnych przypadkach, o ile w firmach tych odbyłoby się wcześniej negocjacje i doszłoby do wypracowania kompromisu ze związkami – tłumaczy nasz rozmówca.

Natomiast postulat wydłużenia z 36 do 48 miesięcy umów okresowych, zdaniem „Solidarności” nie rozwiązuje problemu „umów śmieciowych”. – To od ilości zamówień zależy sytuacja firmy i popyt na pracownika, a nie od formy zatrudnienia. Zliberalizowanie w tym zakresie prawa nie zapewni pracownikowi poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji, dlatego uważamy, że ten pomysł jest chybiony – kwituje krótko związkowiec.

źródło: money.pl

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ