Jeszcze dobrze nie weszła, a już mówi się o konieczności podwyżki akcyzy na nowatorskie wyroby tytoniowe, do których zaliczają się zdobywające coraz większą popularność podgrzewacze tytoniu. „To absurd” – twierdzi ekspert podatkowy. I pyta, komu na tym zależy?
Od 1 października, z dwumiesięcznym opóźnieniem związanym z koronawirusem, opodatkowane zostają płyny do e-papierosów i nowatorskie wyroby tytoniowe, czyli podgrzewacze tytoniu. Dotąd obie te kategorie obłożone były zerową stawką akcyzy. Nowe stawki jeszcze dobrze nie weszły, a już pojawiła się dyskusja na temat ich podniesienia.
Wojciech Bronicki, doradca podatkowy w Kancelarii BBGTAX, twierdzi, że dyskusja o podwyżkach jest absurdalna. – Jesteśmy w przededniu wprowadzenia faktycznego opodatkowania na tytoń do podgrzewania i e-papierosy, dlatego propozycja jakichkolwiek podwyżek na te wyroby jest absurdalna – zauważa.
Wyroby nowatorskie i płyny do e-papierosów zostaną objęte efektywną stawką akcyzy wynoszącą odpowiednio 0,55 zł/ml dla płynów do e-papierosów oraz 305,39 zł/kg w przypadku wyrobów nowatorskich. Wojciech Bronicki porównał wielkości proponowanego obciążenia podatkiem akcyzowym w porównaniu z paczką papierosów (3 mililitry płynu = 20 sztuk papierosów i 6,4 g wyrobu nowatorskiego = 20 sztuk papierosów). Z porównania wychodzi, że większym podatkiem w stosunku do zwykłych papierosów obłożone będą wyroby nowatorskie.
Komu zależy na wyższej akcyzie?
Wojciech Bronicki nie ma wątpliwości, że nałożenie akcyzy na nowatorskie wyroby i e-papierosy, było konieczne. Przypomina jednak, że e-papierosy są na rynku w Polsce od 14 lat, od 2006 roku, a wyroby nowatorskie od 3 lat, od 2017 roku i pomimo stosowania w tym czasie do nich stawki zero, wpływy z tytułu akcyzy od wyrobów tytoniowych nie spadły, a wręcz przeciwnie – wzrosły.
– Mówienie o jakichś wyimaginowanych stratach budżetowych z tytułu niższych stawek można albo włożyć między bajki, albo spytać komu na tym zależy? – zastanawia się.
Zależeć mogłoby producentom tradycyjnych papierosów. Ekspert podatkowy nie ma złudzeń, że podniesienie akcyzy na wyroby nowatorskie uderzyłoby przede wszystkim w biedniejszych użytkowników tych wyrobów w Polsce.
– Wiadomo, że wśród tych grup społecznych palenie jest najbardziej popularne i dlatego ludzie ci powinni mieć ułatwiony dostęp do mniej szkodliwych wyrobów. Tymczasem podwyżka akcyzy skutecznie ich od tego dostępu odetnie i albo wrócą do papierosów, albo zaczną szukać tych wyrobów na czarnym rynku – zauważa.
Upadek firm, wzrost szarej strefy
Interesu nie mają w tym producenci e-papierosów. Rząd, podnosząc akcyzę na wyroby nowatorskie, mógłby wszystkie konkurencyjne dla tradycyjnych papierosów wyroby potraktować jednakowo, a więc zwiększyć akcyzę również na e-papierosy.
– Na rynku polskim mamy w praktyce jednego lidera w e-papierosach i jednego w przypadku wyrobów nowatorskich. Nie można podwyższać akcyzy tylko na jedną kategorię produktów alternatywnych, bo to zaburzy konkurencję. To tak jak byśmy jednemu liderowi rynku alternatywnych wyrobów podnieśli podatek, a drugiemu nie. Rząd pod względem obciążenia podatkowego powinien traktować konkurencyjne wyroby jednakowo – mówi Wojciech Bronicki, doradca podatkowy w Kancelarii BBGTAX.
Dla branży e-papierosów jakiekolwiek podwyżki byłoby ciosem. Już ta, wchodząca od 1 października, akcyza może poważnie zagrozić wielu firmom.
– Polska reprezentuje wyłącznie małych i średnich przedsiębiorców z branży producentów, dystrybutorów oraz sprzedawców płynów do papierosów elektronicznych. Jako MŚP usilnie zabiegamy o wprowadzenie kroczącej stawki na płyny do papierosów elektronicznych na poziomie: 50 zł za litr (0,05 zł/ml) płynu bez nikotyny oraz 100 zł za litr (0,10 zł/ml) na płyny nikotynowe. Obecna, drastycznie wysoka stawka 550 zł za litr (0,55 zł za ml płynu), która zacznie obowiązywać od 1 października, spowoduje upadek wielu małych przedsiębiorstw, drastyczny wzrost szarej strefy oraz pojawienie się na rynku potencjalnie niebezpiecznych produktów dla konsumentów – zauważa Przemysław Jaskóła ze Stowarzyszenia Vaping Association.
A co ze zdrowiem?
Argumentem przeciwko podwyżce akcyzy na nowatorskie wyroby tytoniowe są kwestie zdrowotne. Choć w przypadku palenia trudno mówić o zdrowiu, to jednak wiele argumentów przemawia za tym, że zarówno e-papierosy, jak i tytoń do podgrzewania są lepszą alternatywą niż tradycyjne papierosy.
W lipcu Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) oceniła, że IQOS, urządzenie do podgrzewania tytoniu opracowane przez firmę Philip Morris International, znacznie ogranicza produkcję szkodliwych i potencjalnie szkodliwych chemikaliów w porównaniu z dymem papierosowym. Ocena toksykologiczna wykazała również, że w porównaniu z dymem papierosowym, aerozole zawierają znacznie niższe poziomy potencjalnych czynników rakotwórczych i toksycznych chemikaliów, które mogą uszkodzić układ oddechowy.
– Oznacza to, że podgrzewanie tytoniu w znacznie mniejszym stopniu naraża użytkowników na działanie szkodliwych i potencjalnie szkodliwych substancji niż palenie papierosów, czyniąc z wyrobów nowatorskich produkt właściwy dla promocji zdrowia publicznego. Decyzja ta była poprzedzona 4-letnim okresem pogłębionych analiz, zgromadzonych dowodów i prowadzonych badań. Mając to na uwadze, polityka akcyzowa państwa powinna również brać pod uwagę potencjalny stopień szkodliwości opodatkowywanych wyrobów, aby w ten sposób przyczyniać się do realizacji celów polityki zdrowotnej – zwraca uwagę Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Mniejszą szkodliwość IQOS-a w porównaniu do klasycznych papierosów udowodnili też niedawno polscy naukowcy z instytutu Biologii Doświadczalnej im. Marcelego Nenckiego PAN. Wyniki badań wskazują, że przy używaniu aerozoli powstaje aż o 90-95 proc. mniej substancji smolistych i toksyn niż w wypadku spalania tradycyjnego papierosa.
Wszyscy badacze podkreślają jednak, że produkty alternatywne dla tradycyjnych papierosów są nadal niebezpieczne dla zdrowia. Eksperci medyczni zauważają, że jest zbyt wcześnie, aby uznać podgrzewacze tytoniu za bezpieczniejsze, a długoterminowe ryzyko medyczne związane z ich stosowaniem jest nadal nieznane.
Trudno więc jednoznacznie wskazać, czy IQOS jest bezpieczniejszy od e-papierosów. Badań, zwłaszcza ze względu na krótką obecność podgrzewczy tytoniu na rynku, na ten temat jeszcze nie ma. Natomiast same e-papierosy również uważa się za lepszą alternatywę dla papierosów tradycyjnych. Udowodniły to wielokrotnie badania.
W Polsce prowadzone były w Zakładzie Szkodliwości Chemicznych i Toksykologii Genetycznej Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu przez prof. Andrzeja Sobczaka. Wynika z nich, że u osób, które zmieniły papierosy tradycyjne na e-papierosy, zaobserwowano kilkudziesięcioprocentowy spadek biomarkerów rakotwórczości, a używanie papierosów elektronicznych jest obciążone aż 95 proc. mniejszym ryzykiem niż palenie papierosów tradycyjnych.
Podatek od deszczu uderzy w spółdzielnie. Do zapłaty kilkaset zł rocznie
Około 900 złotych rocznie za średniej wielkości dom jednorodzinny i nawet 700 zł za mieszkanie w spółdzielni. Tak mogą wyglądać stawki „podatku od deszczu”, który szykuje nam rząd.
Jak pisze „Rzeczpospolita”, rząd sięgnie do kieszeni Polaków znacznie głębiej. Oficjalny powód to walka z suszą.
Do tej pory :podatek od deszczu obowiązywał tylko właścicieli nieruchomości powyżej 3500 m kw., zabudowanych przynajmniej w 70 proc., czyli na przykład galerii handlowych z parkingiem zewnętrznym. Teraz zapłacą prawie wszyscy. Limit został bowiem zmniejszony do zaledwie 600 m kw.
A opłaty trudno będzie uniknąć. Płacić trzeba bowiem pod warunkiem, że zabudowane (domem, tarasem, parkingiem, garażem czy kostką brukową) jest przynajmniej 50 proc. działki. W przypadku tradycyjnych działek budowlanych nietrudno o przekroczenie tego limitu. Pieniądze będą zbierać samorządy.
Te jednak apelują do rządu o wstrzymanie reformy. Twierdzą bowiem, że to po prostu szukanie pieniędzy w kieszeniach podatników, a nie realna walka z wszechobecną „betonozą”.
– Obejmie tysiące właścicieli domów jednorodzinnych, wspólnot, spółdzielni mieszkaniowych. I uderzy głównie w mieszkańców nowych osiedli, gdzie deweloperzy zabudowali i wybrukowali każdy skrawek ziemi. Dotknie szkoły czy szpitale. Samorządy będą musiały zinwentaryzować działki i wyliczyć podatek. Wymaga to gigantycznego nakładu pracy i środków – mówi „Rz” Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
Weźmy na przykład spółdzielnie mieszkaniowe. Często teren działki wyznaczony jest po obrysie bloku. A wtedy nie ma możliwości, żeby na działce pozostała jakakolwiek część „zielona”. Zabudowane jest więc 100 proc. powierzchni działki, a to oznacza wysokie opłaty. Jakie? Przedstawiciel ZMP twierdzi, że od 10 do 70 złotych miesięcznie od jednego mieszkania. Rocznie daje to nawet 820 złotych dodatkowych wydatków.
Na tym nie koniec. Tradycyjny dom z garażem to już koszt około 900 złotych rocznie, a dla szkoły z boiskiem i parkingiem – nawet 90 tys. zł.
Opłaty będzie można zmniejszyć, jeżeli skorzysta się z jakiejkolwiek retencji. Na przykład programu „Moja Woda”. Problem w tym, że jeśli działka jest w pełni zabudowana, to o postawieniu beczki na deszczówkę też można zapomnieć, bo nie będzie na to po prostu miejsca.
źródło: money.pl
ZAKAZY W CIENIU KOMINKÓW. KARY ZA GRILLA CZY KOSZENIE TRAWY
Nie tylko palenie w kominkach zakazane. Kary też za grille, kosiarki, piły i dmuchawy do liści
Kolejne województwa idą na wojnę ze smogiem i zanieczyszczonym powietrzem. 28 września sejmik województwa małopolskiego przyjął nową Politykę Ochrony Powietrza (POP) na trzy kolejne lata. Tego samego dnia sejmik województwa pomorskiego przyjął uchwałę antysmogową. Kilkanaście dni wcześniej POP przyjęli radni z Mazowsza.
Na mieszkańców, którzy lubią w zimowe wieczory posiedzieć przed kominkiem, padł blady strach: czy już wkrótce będzie to zabronione? Taka właśnie była dominująca narracja, która pojawiała się mediach. Odpowiedź brzmi: nie, ale korzystanie z kominków będzie w tych trzech województwach ograniczone.
Ograniczenia związane z kominkami to nie jedyne zmiany. Bardzo będą musieli pilnować się mieszkańcy Mazowsza. W dni, w których jakość powietrza pozostawiać będzie najwięcej do życzenia, będą musieli powstrzymać się od grillowania, palenia ognisk, używania kosiarek, pił spalinowych i dmuchaw do liści.
W praktyce zakazy mogą utrzymywać się przez wiele dni, bo przekroczenia norm nie mają w Polsce charakteru incydentalnego. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że najwięcej „dni smogowych” jest zimą, gdy i tak się nie grilluje na zewnątrz.
No i kominki. W dni smogowe nie będzie wolno ich uruchamiać, chyba że są jedynym źródłem ciepła w budynku.
Wszystkie te zakazy mają doprowadzić do tego, że w „najtrudniejsze” dni do atmosfery nie będą się dostawały pyły, które dodatkowo zatruwają powietrze.
Duże pole do popisu będą miały mazowieckie gminy, które będą musiały na bieżąco analizować stężenie zanieczyszczeń w powietrzu i w zależności od aktualnego stanu wprowadzać odpowiednie działania. Uchwała przewiduje, że jeśli sytuacja będzie szczególnie trudna, będą musiały wprowadzić na przykład bezpłatną komunikację zbiorową dla właścicieli aut.
Ograniczenia, które mocno ingerują w swobodę człowieka (trawa wysoka, ale dziś i przez kilka kolejnych dni koszenia nie będzie. Od dawna jesteś umówiony ze znajomymi na grilla? Przykro nam, ale w ten weekend to nie będzie możliwe), mają wyraźny cel: sprawić, by z map jakości powietrza zniknęły czerwone plamy, które alarmują, że przekroczone są normy jakości.
– Co roku ok. 6 tys. mieszkańców Mazowsza umiera z powodu złej jakości powietrza. Ponad pół miliona wizyt u specjalistów, 12 tys. nowych przypadków hospitalizacji, 14 mln utraconych dni pracy, to tylko niektóre konsekwencje chorób wywołanych przez smog. Łączna wartość kosztów zdrowotnych dla Mazowsza to aż 35 mld zł. Przyjęcie nowego programu ochrony powietrza, który w sposób efektywny wpływałby na poprawę jakości powietrza, jest więc koniecznością – mówi członek zarządu województwa mazowieckiego Janina Ewa Orzełowska.
Małopolska: nic o grillach, za to wyraźne ograniczenie kominków
Małopolski Program Ochrony Powietrza nie idzie tak daleko, bo nie zabrania korzystania z dmuchaw do liści czy grilla, ale wprowadza zakaz korzystania z kominków w dni smogowe, a więc te, w których średniodobowa zawartość pyłu PM10 w powietrzu przekroczy 50 mikrogramów na metr sześcienny.
– Ten zakaz nie obejmuje domów, w których kominek jest głównym źródłem ciepła. Odrzucamy więc zarzuty wielu osób, które mówią, że ta nowa polityka skazuje lokatorów domów, w których nie ma innych źródeł ciepła, na zamarznięcie. Tak nie jest – mówi w rozmowie z money.pl Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego.
Krakowski Alarm Smogowy cieszy się z zaostrzenia polityki. W komentarzach internautów nie brakuje jednak uwag, że zakaz używania kominków to o jeden most za daleko i przejaw nadgorliwości.
„Niemiec czy Austriak może używać kominka, ale Polak nie”. „Austria, Szwajcaria, Skandynawia nie znają się, nie mają racji, paląc drewnem”, „Po tym, co dzisiaj zostało uchwalone widzę, że tu już nie ma logiki, tylko polityka i pieniądze! Przecież palenie sezonowanym, dobrej jakości drewnem w nowoczesnych kominkach praktycznie w ogóle nie zanieczyszcza powietrza!” – to tylko przykładowe komentarze, których autorzy wyszydzają zakaz.
Pytamy Piotra Siergieja, jak zakazy w polskich województwach mają się do tego, że w krajach skandynawskich czy Niemczech kominek nie jest traktowany jako wróg.
– Rzeczywiście, w krajach skandynawskich dominuje palenie drewnem i to jest podstawowe paliwo stałe. Tylko że skandynawskie powietrze nie jest tak zanieczyszczone, jak nasze. Nie powinno się porównywać w tym zakresie sytuacji Polski i Norwegii czy Szwecji, bo to dwie zupełnie inne rzeczywistości – wyjaśnia nasz rozmówca.
Dodaje, że nie jest prawdą, iż tylko w Polsce zabrania się palenia w kominkach w dni smogowe.
– Okresowy zakaz palenia w kominkach obowiązuje w wielu krajach wysokorozwiniętych, np. Kanadzie czy USA oraz niektórych regionach Włoch (Lombardia) – dodaje.
Na Pomorzu kominek tylko okazjonalnie
W województwie pomorskim nie trzeba żegnać się z ogniem z kominka nawet w „dni smogowe„, ale właściciele domów, w których są one zainstalowane, muszą zadbać o to, by były one maksymalnie przyjazne dla środowiska.
„Jeżeli w domu mamy kominek, który nie jest głównym źródłem ogrzewania, nie trzeba z niego rezygnować. Przestarzałe wkłady warto wymienić na nowoczesne, ekologiczne. Dym z kominka nie może być uciążliwy dla sąsiedztwa. Do spalania w kominku należy używać specjalnego drewna lub olejów (w przypadku biokominków). Trzeba też pamiętać, by rozpalanie w kominku było okazjonalne” – czytamy w podsumowaniu uchwały.
Poniedziałkowa uchwała nie pojawiła się jeszcze na stronie sejmiku województwa, więc nie możemy przeczytać, jak jej autorzy rozumieją pojęcie „rozpalanie okazjonalne”. Bez uszczegółowienia może się okazać, że pojawią się poważne wątpliwości interpretacyjne między użytkownikami a funkcjonariuszami, którzy będą egzekwować realizację wojewódzkiej Polityki Ochrony Powietrza.
źródło: wp.pl