– Nowe obostrzenia mogą się pojawić w ciągu kilku dni – ostrzega premier Mateusz Morawiecki. Rząd sięgnie po kolejną porcję zmian, jeśli sytuacja epidemiczna wciąż będzie przyśpieszać. Jak wynika z informacji money.pl, jest już kilka scenariuszy działań.
15-20 tys. zakażeń w ciągu doby. Minister Zdrowia Adam Niedzielski mówi wprost, że jeśli Polacy nie zaczną przestrzegać przepisów, to epidemia będzie tylko przyśpieszać. Problem potwierdzają najlepiej policyjne statystyki. 200 tys. osób usłyszało upomnienie od policji, a kolejne 55 tys. dostało mandat. A to przecież tylko przyłapani.
– Sytuacja jest niezwykle dynamiczna. Dziś trudno wypowiadać się jednoznacznie – mówi Michał Dworczyk, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Tak odpowiada na pytanie o ewentualny pełny „lockdown”. Premier Mateusz Morawiecki mówi za to, że ewentualne zmiany mogą być ogłoszone w ciągu dwóch – trzech dni. Konkretów jednak nie zdradza.
I jak wynika z informacji money.pl, żadna zmiana nie została jeszcze ostatecznie klepnięta podczas Rządowych Zespołów Zarządzania Kryzysowego. Scenariusze już się za to rysują.
Jak wynika z informacji money.pl, wciąż nie ma decyzji – i zwolenników – pełnego zamknięcia szkół. Są za to możliwe przesunięcia zasad ze strefy czerwonej (obowiązującej w części kraju) na strefę żółtą (obowiązującą w całym kraju).
W tej chwili w trefie żółtej nauczanie hybrydowe obowiązuje wyłącznie w szkołach wyższych oraz ponadpodstawowych. Szkoły podstawowe funkcjonują w pełni normalnie. Za to nauczanie zdalne – również w szkołach ponadpodstawowych i wyższych – obowiązuje w strefach czerwonych. I tu znów szkoły podstawowe funkcjonują w pełni normalnie.
Jak miałaby wyglądać zmiana? Zanim wszystkie szkoły przejdą na nauczanie zdalne (opcja ostateczna) miałoby dojść do wdrożenia nauczania hybrydowego również w pozostałych szkołach na terenie całego kraju. A wtedy młodsze roczniki chodziłyby do szkoły „na zakładkę”. Przy czym już w tej chwili obowiązują różne zasady w poszczególnych szkołach. Niekiedy dzieci przychodzą co drugi dzień, niekiedy co dłuższy czas.
Najpierw może się to oczywiście stać w strefach czerwonych, później żółtych. Scenariuszy takiej opcji jest wiele. Jednocześnie można np. wprowadzić nauczanie zdalne dla starszych roczników nie tylko na terenie stref czerwonych, ale również żółtych. Zmiany w szkołach mogą przebiegać właśnie w ten sposób.
Jak wynika z informacji money.pl, zamknięcie szkół i powrót do sytuacji z wiosny tego roku są na Rządowych Zespołach Zarządzania Kryzysowego przedstawiane jako ostateczność – i zostaną wdrożone dopiero, gdy inne mechanizmy nie zadziałają. Nie jest jednak tak, że nikt nie bierze takich opcji pod uwagę.
Zaproponowana w poniedziałek zmiana w przepisach dotyczących kwarantanny ma sprawić, by jednocześnie nie wyłączyć z pracy zbyt dużej grupy Polaków. Nawet, gdyby szkoły trzeba było zamknąć.
Już w tej chwili na kwarantannie przebywa prawie 300 tys. Polaków. Dodatkowi rodzice na zasiłku opiekuńczym (przyznawany w sytuacji, gdy nie ma kto się zająć dzieckiem, a placówka szkolna nie działa) byliby dla gospodarki gigantycznym problemem. Stąd Ministerstwo Zdrowia postuluje, by osoby na kwarantannie mogły pracować. Oczywiście, o ile ich stan zdrowia na to pozwala, a oni sami udzielą zgody pracodawcy. To jednak sprawi, że część zamkniętych osób wciąż będzie normalnie funkcjonować. A to dla pracodawców najważniejsza informacja.
Cmentarze otwarte
Do tej pory rząd dość uważnie śledził propozycje i rozwiązania z innych krajów. W części metropolii w Niemczech i Francji pojawiają się rozwiązania przypominające „godzinę policyjną”. Jak wynika z naszych informacji, nie ma żadnych planów by wprowadzać w Polsce takie rozwiązanie. Nie ma w tej chwili pomysłu, by organizować „lockdown” i zamykać Polaków siłą w domu.
Co jeszcze wynika z rozmów na Rządowych Zespołach Zarządzania Kryzysowego? 1 listopada cmentarze mają być otwarte. Rząd konsekwentnie stoi na stanowisku, że nikt nie będzie na siłę zamykał bram, ale o bezpieczeństwo muszą zadbać sami Polacy.
Będą za to prośby do samorządów, by wynajmowały co drugie stanowisko dla kupców. Będzie też mocniejsze wsparcie policji. A to oznacza, że wyjątkowo łatwo w święta będzie można złapać mandat za niezasłanianie ust i nosa.
Policja zwykle w pierwszy dzień listopada jest i tak w okolicach polskich cmentarzy. Na ogół kieruje ruchem, odpowiada za bezpieczeństwo pieszych i kierowców. W tym roku będzie też miała na głowie dodatkowe zadania. Będzie to właśnie pilnowanie przestrzegania przepisów sanitarnych. Policja może zwracać uwagę osobom stojącym w kolejkach po kwiaty i znicze. Może też karać tych, którzy maseczkę będą trzymać w kieszeni lub na brodzie.
Gastronomia na celowniku
Jak wynika z informacji money.pl, na Rządowych Zespołach Zarządzania Kryzysowego pojawiają się za to sugestie, by ograniczać działalność restauracji i różnego rodzaju barów. I tu znów dokręcanie śruby może mieć dwa wymiary.
Pierwszy, łagodniejszy, to ostrzejszy reżim sanitarny i większe limity gości. Drugi, o wiele ostrzejszy, to zamknięcie działalności i zezwolenie jedynie na dostawy jedzenia na wynos.
Jak wynika z naszych informacji, jedyną szansą dla gastronomii jest autoregulacja. – Już dziś widzimy sytuacje, gdy w lokalach nikt nie przestrzega zasad, nikt nie pilnuje obowiązku zakrywania nosa i ust. Widzimy też sytuacje, gdy imprezy są przenoszone na wcześniejsze godziny. Jeżeli właściciele sami nie zadbają o reżim sanitarny, to pozostaną tylko rozwiązania ostrzejsze. Nikt ich nie chce, ale możemy nie mieć wyboru – mówi nasz informator.
Ograniczenia spotkań
Wśród innych pomysłów jest np. dalsze ograniczanie spotkań grupowych i rodzinnych. W tej chwili wesela i imprezy rodzinne mogą mieć maksymalnie 20 uczestników w strefach żółtych. W strefach czerwonych są zakazane.
W strefie żółtej w zgromadzeniach publicznych może za to uczestniczyć maksymalnie 25 osób. W strefie czerwonej to maksymalnie 10 osób. I jak wynika z naszych informacji zmieniać się mogą właśnie limity dot. liczby osób w jednym miejscu. I na weselach, i na zgromadzeniach.
I choć premier Mateusz Morawiecki deklaruje, że ewentualne obostrzenia mogą się pojawić w ciągu 2 – 3 dni, to żadne w tej chwili nie są pewne. Ostateczne decyzje zapadać będą podczas czwartkowego Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego. Wtedy też pojawi się nowa lista powiatów przypisanych do strefy czerwonej.
źródło: money.pl