Skończyło się informowanie, a zaczęło karanie. Policja prowadzi wzmożone kontrole. I będzie sprawdzać, kto naprawdę musiał wyjść z domu. – Czas na to, żeby pouczać, minął – ostrzega rzecznik stołecznej policji Sylwester Marczak.
20 tysięcy policjantów, których wspierało półtora tysiąca żołnierzy. Takie siły wyszły na ulice w pierwszym dniu obowiązywania nowych, zaostrzonych przepisów. Policjanci z Białegostoku zaczęli kontrole na ulicach. Zatrzymują samochody i pytają kierowców, dokąd jadą. Stołeczna policja również zapowiada, że kontrole będą skrupulatne.
– Czas na to, żeby pouczać, minął. Nie ma teraz osoby, która nie zna powagi sytuacji – mówi nam Sylwester Marczak. – Powinniśmy zadać sobie pytanie nie „czy mogę”, ale „czy muszę”. Czy naprawdę muszę pobiegać, czy muszę iść w dane miejsce? – dodaje.
Jeszcze niedawno policjanci częściej informowali i pouczali, a nie karali. Teraz ma się to zmienić. – Działania, które podejmujemy, są podyktowane zmienionymi przepisami prawa – wyjaśnia krótko Marczak. – Będziemy bardzo skrupulatnie weryfikować, czy naprawdę jest konieczność wyjścia i przemieszania się.
Koronawirus i nowe obostrzenia
Nowe przepisy weszły w życie 1 kwietnia. Czego teraz nie wolno? Są trzy, ważne zmiany.
- Obowiązuje zakaz przebywania na plażach i terenach zielonych, pełniących funkcje publiczne. Zakaz dotyczy więc parków, zieleńców, promenad, bulwarów, ogrodów botanicznych i zoologicznych, czy ogródków jordanowskich.
- Dzieci i młodzież, które nie ukończyły 18 roku życia, nie mogą wyjść z domu bez opieki. Tylko obecność rodzica, opiekuna prawnego lub kogoś dorosłego usprawiedliwia ich obecność na ulicy.
- Wprowadzono obowiązek utrzymania co najmniej 2-metrowej odległości między pieszymi. Dotyczy to także rodzin i bliskich, ale nie dotyczy rodzin z dziećmi do 13 roku życia i opiekunów osób niepełnosprawnych.
- Wciąż wyjść z domu można tylko po to, aby dojechać do pracy i załatwić niezbędne sprawy.
Policjanci walczą z koronawirusem
W związku z łamaniem nowych przepisów stołeczni funkcjonariusze wystawili wczoraj 65 mandatów. Otrzymała je, między innymi, czwórka mieszkańców Otwocka. Pomimo zakazu, zebrali się i wspólnie spożywali alkohol. Policjanci zapytali ich, czy znają obowiązujące przepisy. Usłyszeli w odpowiedzi, że „do odważnych świat należy”.
– Trzeba sobie zadać czy jest to odwaga, czy… – załamuje ręce Marczak. – Ta uwaga kosztowała panią, i wszystkich innych, 500 złotych.
Policjanci mogą zaczepić każdego i zapytać, dlaczego wyszedł z domu, dokąd idzie i jaki jest cel wizyty w tamtym miejscu. – Do każdej sprawy podchodzimy inaczej, bo w każdym przypadku mamy do czynienia z inną osobą, innymi okolicznościami – wyjaśnia rzecznik.
Jak mówi, do komendy spływa wiele pytań od mieszkańców. Większość z nich zaczyna się od zwrotu: czy mogę…. A odpowiedź najczęściej jest przecząca. – Ale policjanci każdą sprawę policjanci będą traktować indywidualnie – powtarza rzecznik.
Co z wyprowadzaniem psów? – Policjanci uwzględnią to, jakie miejsce wybraliśmy do wyprowadzenia psa. Czy jest ono względnie blisko miejsca zamieszkania, czy wykorzystaliśmy możliwość i wybraliśmy się kilka kilometrów dalej.
Policjant musi zawsze zweryfikować, czy cel przemieszczenia się jest uzasadniony. – Jeśli pan jest z Ursynowa, a poszedł wyprowadzić psa na Mokotów, to może spodziewać się mandatu – tłumaczy Marczak.
– Przykład włoski i hiszpański pokazuje, że zgromadzenia sprzyjają rozprzestrzenieniu się wirusa – przypomina. – Zachęcam do tego, że jeśli ktoś widzi zgromadzenie w jakimś miejscu, to żeby nam to zgłosił.
Zakaz wejścia do parków, spacer to konieczność
Na stronach rządowych wyjaśnienie przepisów nie pozostawia wątpliwości. Czy można iść do parku, gdy nie ma w nim ludzi? „Nie. Wprowadzamy całkowity zakaz poruszania się po parkach, bulwarach, ogródkach jordanowskich, ogrodach botanicznych i zoologicznych” – brzmi odpowiedź.
Czy można korzystać z rowerów miejskich? „Nie. Wprowadzony jest zakaz korzystania z wypożyczalni rowerów miejskich” – czytamy. Czy można iść na spacer? „Aktywność na zewnątrz powinna być ograniczona do minimum. Traktujmy możliwość wyjścia na zewnątrz jako niezbędny środek higieny. Wychodźmy się przewietrzyć wtedy, gdy naprawdę tego potrzebujemy”.
Również szef MSWiA Mariusz Błaszczak ostrzegał, że osoby, które łamią przepisy, nie unikną kar. – Będzie szybka ścieżka karania osób wyłamujących się z obywatelskiej solidarności, które narażają nie tylko siebie, ale również innych. Będą one ponosiły konsekwencje swoich nieodpowiedzialnych działań – powiedział podczas konferencji prasowej.
Koronawirus w Polsce. Coraz więcej osób pracuje zdalnie
Rząd wprowadził nowe zasady bezpieczeństwa w związku z pandemią koronawirusa. Od teraz nastolatki nie mogą wychodzić z domów bez opieki, a sklepy muszą ograniczać liczbę klientów. Zapytaliśmy Polaków, czy stosują się do zaleceń władz.
Polacy wzorowo przestrzegają zasad bezpieczeństwa. A przynajmniej tak deklarują. 95 proc. badanych zdaje sobie sprawę z zaleceń rządu dotyczących przeciwdziałaniu rozprzestrzeniania się koronawirusa. Co ważniejsze, prawie wszyscy twierdzą, że się im podporządkowali.
Koronawirus. Cała Polska siedzi w domach
Zdecydowana większość badanych deklaruje, że opuszcza swoje cztery kąty tylko w razie wyższej konieczności. 95 proc. respondentów twierdzi, że wychodzi z domu tylko do pracy, zrobić zakupy w sklepie spożywczym lub aptece lub w innym naprawdę niezbędnym celu.
Najmniej zdyscyplinowani są młodzi Polacy. Tylko pięć procent wszystkich badanych deklaruje, że nie stosuje się do zasad bezpieczeństwa. Jednak wśród osób w wieku 18-24 lat ta grupa powiększa się do 10 proc. Najbardziej zdyscyplinowani są za to ludzie powyżej 45 roku życia. Wśród nich zaledwie 4 proc. ignoruje zagrożenie związane z pandemią koronawirusa.
Ilu Polaków pracuje teraz zdalnie? W ciągu ostatnich dwóch tygodni 71 proc. badanych nie miało szansy na pracę zdalną. Zapytaliśmy pozostałych 29 proc. respondentów, ile czasu dziennie spędzają na pracę w tych niezwykłych okolicznościach.
Dla większości Polaków nic się nie zmieniło. 36 proc. badanych deklaruje, że w pracy zdalnej spędzają tyle samo czasu, co wcześniej w normalnym miejscu pracy. Co więcej, 35 proc. respondentów twierdzi wręcz, że pracuje krócej. Niestety pozostałym 29 proc. Polaków zdalna praca zajmuje więcej czasu.
Kierowcy autobusów boją się mandatów za zbyt dużą liczbę osób. Kary mogą dostać także pasażerowie
ZWYKLE ZADANIEM POLICJI BYŁO SPRAWDZANIE STANU TECHNICZNEGO AUTOBUSÓW. PANDEMIA TO ZMIENIŁA (POLICJA.PL)
Zgodnie z przepisami wprowadzonymi w ostatni dzień marca w środkach komunikacji publicznej może podróżować nie więcej osób, niż wynosi połowa liczby miejsc siedzących. Niezastosowanie się do tego wymogu może być karane naganą lub nałożeniem grzywny w wysokości do 500 zł. Kierowcy i motorniczy obawiają się kar, a sprawą zajął się Rzecznik Praw Obywatelskich.
Jak zauważa RPO, kierowca ma ograniczone możliwości pilnowania limitu osób wsiadających do autobusu. Jest tak przede wszystkim dlatego, że od pasażerów oddziela kierowcę zabudowa. Po drugie, najważniejszym zadaniem kierowcy jest dbanie o bezpieczeństwo podczas realizowania kursu. RPO zwrócił się z prośbą o stanowisko w tej sprawie do Komendy Głównej Policji.
Jak egzekwowanie nowych przepisów może wyglądać w praktyce?
— Za przekroczenie liczby pasażerów w autobusie czy tramwaju może zostać ukarany zarówno kierowca, jak i pasażer – mówi asp. Marzanna Boratyńska z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.
Zakupy w rękawiczkach. Rząd zmienia zdanie – najpierw odradza, później nakazuje
Od 1 kwietnia klienci sklepów mają obowiązek robienia zakupów w rękawiczkach. Nowe zaostrzenia wprowadził rząd, który jeszcze 30 marca… odradzał robienia zakupów w rękawiczkach. Pytamy eksperta, co jest bezpieczniejsze.
Rząd zaostrzył zasady dotyczące ochrony przed wzrostem liczby zachorowań na COVID-19 wywołanej koronawirusem. Od 1 kwietnia każdy, kto chce zrobić zakupy, musi założyć rękawiczki. Nie muszą być to te medyczne, wystarczą tzw. zrywki dostępne w sklepach. Te z kolei mają obowiązek udostępniać je klientom.
Jednak pojawia się tu spora nieścisłość. Jeszcze 30 marca Ministerstwo Zdrowia zdecydowanie odradzało noszenia rękawiczek podczas zakupów. W mediach społecznościowych udostępniono nawet specjalną grafikę, czytamy na niej: „Wychodząc na zakupy, pamiętaj o bezpieczeństwie swoim i innych”. A poniżej znak przekreślonych rękawiczek i podpis: „Nie używaj rękawiczek jednorazowych. Jeśli źle je zdejmiesz, możesz się zakazić tym, co na nich jest”.
Dzień później, 31 marca premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Łukasz Szumowski zaprezentowali szereg nowych obostrzeń, nałożonych w związku z trwającym w Polsce stanem epidemii. Jednym z nowych obywatelskich obowiązków, który w życie wszedł 1 kwietnia, jest noszenie rękawiczek podczas zakupów. Co jest zaprzeczeniem wcześniejszej instrukcji dla klientów sklepów, wydanej przez resort zdrowia.
Wprowadzamy obowiązek noszenia rękawiczek przez klientów w sklepach.
Wprowadzamy godziny dla seniora w sklepach i punktach usługowych (10-12).Czytaj więcej: https://www.gov.pl/koronawirus/kolejne-kroki …
Głos oddajemy ekspertowi. W rozmowie z money.pl dr Paweł Grzesiowski, immunolog i specjalista ds. zakażeń wyjaśnia, kiedy tak naprawdę potrzebne są rękawiczki i przed czym chronią.
– Trudno komentować same wytyczne, bo nie ja jestem ich autorem i nie znam ich uzasadnienia. Natomiast, w ujęciu racjonalnym, rękawiczki są potrzebne w kontakcie ze sprzętami zanieczyszczonymi materiałem biologicznym pochodzącym od chorych. Mają chronić naszą skórę wtedy, kiedy jest ryzyko kontaktu ze skażonymi przedmiotami. Nie wiem dlaczego uznano, że każdy sklep jest takim miejscem – tłumaczy dr Grzesiowski.
– Rękawiczki z pewnością są potrzebne choćby w szpitalu, jednak w przestrzeni niemedycznej chodzenie w rękawiczkach uważam za dość ryzykowne i to z kilku powodów – dodaje w rozmowie z money.pl.
Jak precyzuje, po pierwsze – ludzie rzeczywiście nie wiedzą jak je zakładać i zdejmować. Po drugie – bardzo często chodzą w nich za długo. Często chodzą w rękawiczkach nie tylko w sklepach, ale przez wiele godzin, przez co mogą roznosić zanieczyszczenia. Po trzecie – rękawiczki nie przepuszczają powietrza, więc chodzenie w nich przez kilka godzin powoduje bardzo szybkie zniszczenie skóry na rękach.
– Wszystkie te elementy – moim zdaniem – przemawiają za tym, aby na pewno nie korzystać z rękawiczek przez długi czas, w sytuacji, gdy nie ma zagrożenia. Najważniejsza jest higiena rąk, bo mycie i dezynfekcja usuwają aktywnie wirusa. Szczerze mówiąc, wolałbym wprowadzić obowiązek dezynfekcji rąk przed wejściem i przy wyjściu ze sklepu, niż ten, dotyczący noszenia rękawiczek – mówi dr Paweł Grzesiowski.
Jednak zgodnie z rządowym rozporządzeniem, od 1 kwietnia w trakcie robienia zakupów każdy ma obowiązek noszenia rękawiczek. Pytamy więc, skoro już musimy je nosić, to jak robić to prawidłowo oraz czy tzw. zrywki, czyli rękawiczki znane dotąd głównie z działów z pieczywem czy warzywami, to wystarczająca ochrona.
– Noszenie rękawiczek medycznych w sklepie byłoby już całkowitym absurdem Mają one określone parametry i służą przede wszystkim do ochrony w obszarze medycznym, już pomijając fakt, że ich po prostu brakuje. Najlepsze są foliowe rękawiczki, które mają służyć temu, żeby ktoś nie skaził produktów, w czasie, kiedy jest w sklepie i ich dotyka – tłumaczy dr Paweł Grzesiowski.
A jak prawidłowo ściągać rękawiczki i czy rzeczywiście jest możliwe, by doszło do zakażenia, jeśli ściąga się je w nieprawidłowy sposób?
– Absolutnie tak, podczas zdejmowania rękawiczek istnieje ryzyko skażenia rąk. Dlatego bardzo ważne jest, by pozbywać się ich w prawidłowy sposób. Przede wszystkim powinno zakładać się je na zdezynfekowane czy umyte ręce. A zdejmujemy je chwytając od wewnątrz przy nadgarstku, podobnie jak przy zdejmowaniu zegarka. Zdejmujemy rękawiczki nie dotykając ich zewnętrznej powierzchni, która może być skażona. Tylko wtedy to ma sens, kiedy nie dotyka się gołą dłonią tej części rękawiczki, która miała być powierzchnią ochronną – wyjaśnia dr Grzesiowski.
– Jestem bardzo ostrożny w zalecaniu środków ochrony indywidualnej poza wskazaniami medycznymi. Jeżeli zaczniemy uważać, że sklepy to wylęgarnie wirusów, to popadamy w paranoję. Lekarz może wejść na teren szpitala bez rękawiczek, a nakazujemy cywilom wchodzenie do sklepu w rękawiczkach, zamiast dezynfekcji rąk. Najważniejszy jest zdrowy rozsądek – podsumowuje ekspert.
Przypomnijmy, nowe obostrzenia związane ze społeczną izolacją spowodowaną pandemią koronawirusa weszły w życie 1 kwietnia. To m.in. nakaz chodzenia po ulicy w pojedynkę (wyjątek stanowią opiekujący się małymi dziećmi oraz osobami z niepełnosprawnościami). Limity w sklepach (do 3 osób na jedną kasę), okienko zakupowe tylko dla seniorów (w godz. 10-12 sklepy czynne jedynie dla osób 65+). To tylko część zmian, wszystkie opisujemy tu: Koronawirus. Nowe obostrzenia. Co się zmienia?
źródło: wp.pl