Niższa pensja, ale pracy tyle samo? Wyjaśniamy, jak to powinno działać

0
42
views

Obniżenie pracownikowi pensji o 20 proc. powinno wiązać się ze zmniejszeniem czasu pracy – twierdzą eksperci. Tyle prawo. W rzeczywistości bowiem pracy jest dalej 8 godzin dziennie, tyle że za niższą pensję. Alternatywa? Wypowiedzenie.

Do naszej redakcji zgłaszają się czytelnicy, którym pracodawca obniżył wynagrodzenie o 20 proc. – Tłumaczą to przepisami tarczy antykryzysowej – słyszymy od pani Marty.

Problem w tym, że w jej firmie obniżki się pojawiły, ale nie poszło za tym zmniejszenie czasu pracy. – Dalej zasuwamy 40 godzin tygodniowo, tyle że za mniejsze pieniądze – mówi. I pyta, czy to zgodne z prawem.

Okazuje się, że nie do końca. Przepisy co prawda nie regulują tego wprost.

W zapisach tarczy antykryzysowej znajdziemy tylko informację, że pracodawca „może obniżyć wymiar czasu pracy o 20 procent, nie więcej niż do 0,5 etatu, z zastrzeżeniem, że wynagrodzenie nie może być niższe niż minimalne wynagrodzenie za pracę”.

Nie ma tu mowy o relacji wprost pensji do czasu pracy. Ale eksperci zwracają uwagę, że obniżka pensji powinna automatycznie oznaczać obniżkę czasu pracy.

Obniżka pensji = obniżka etatu

– Jeżeli ktoś pracował dotychczas 40 godzin tygodniowo i było to 100 proc. czasu pracy, to obniżenie przez pracodawcę czasu pracy o 20 procent oznacza, że tydzień pracy będzie wynosić obecnie 32 godziny – mówi money.pl Adam Ziębicki, wspólnik w kancelarii Chałas i Wspólnicy.

Ekspert zwraca jednak uwagę, że obniżka pensji „dotyczy jedynie pracowników objętych układem zbiorowym lub porozumieniem z organizacjami, związkami lub przedstawicielami pracowników”.

A co, jeśli w firmie związków zawodowych nie ma? – Wtedy porozumienie może być zawarte z przedstawicielami pracowników wybranymi uprzednio przez pracowników dla innych celów – mówi Ziębicki.

Za zgodą pracownika albo z okresem wypowiedzenia

Kluczowa jest tu więc zgoda pracowników na obniżenie pensji. – Pracodawca nie może jednostronnie z dnia na dzień obniżyć pensji i etatu – twierdzi prof. Monika Gładoch, ekspert prawa pracy z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Można to zrobić jedynie tzw. wypowiedzeniem zmieniającym. Należy jednak zachować wówczas okres tego wypowiedzenia.

W praktyce oznacza to, że niższa pensja będzie mogła obowiązywać dopiero po zakończeniu okresu wypowiedzenia. Ten, w zależności od stażu pracy w firmie, może wynosić nawet 3 miesiące. Gdyby więc pracodawca wręczył je 8 kwietnia, to niższa pensja mogłaby obowiązywać dopiero od sierpnia (maj, czerwiec i lipiec to okres wypowiedzenia, jeszcze na starych warunkach).

Na obniżkę pensji i czasu pracy pracownik zawsze musi się zgodzić. Czy to za pośrednictwem związków, czy indywidualnie. W tym ostatnim przypadku pracodawca musi podpisać aneks do umowy, zawarty za porozumieniem stron.

– Co innego, jeśli w porozumieniu ze związkami jest zawarte obniżenie wynagrodzenia przy zachowaniu pełnego wymiaru czasu pracy. To zależy od ustaleń w poszczególnych firmach – mówi prof. Gładoch.

Teoria a praktyka

– Wszystko pięknie, ale to tylko teoria – mówi pani Marta. Zresztą nie tylko w jej przypadku prawo znacząco rozmija się z praktyką.

Ona podpisała aneks za porozumieniem stron. Bo nie miała innego wyboru. – W zasadzie to miałam wybór. Stracić pracę – mówi. Choć jak dodaje, wprost takiej informacji od szefa nie usłyszała.

I tak to działa w wielu przypadkach. Pracownik otrzymuje propozycję nie do odrzucenia – podpisujesz obniżkę pensji za porozumieniem stron albo otrzymujesz wypowiedzenie. Innej drogi nie ma.

– Trudno to nawet nazywać groźbami czy szantażem. W wielu firmach po prostu taka jest alternatywa – mówi prof. Monika Gładoch.

Dla wielu firm obniżka pensji oznacza jedyną możliwość przetrwania kryzysu. Następnym krokiem są właśnie zwolnienia.

źródło: money.pl

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ