NAWET 1500 zł. DOPŁATY MIESIĘCZNIE. NOWA POMOC. WIELU SIĘ UCIESZY

0
54
views

Czy dopłaty do czynszów rzeczywiście pomogą najemcom? Eksperci są nastawieni pozytywnie

Dopłaty do czynszów – w wysokości nawet 1500 złotych miesięcznie – rynku mieszkaniowego nie rozbudzą, ale mogą pomóc osobom, których przez pandemię nie stać teraz na wynajem mieszkania. Są jednak osoby, dla których ta pomoc może przyjść zbyt późno.

– Na razie warto pamiętać o tym, że wicepremier Emilewicz pokazała jedynie pewien projekt, te przepisy mają w założeniu zacząć obowiązywać od 1 lipca. Prognozowanie tego, jak to wpłynie na rynek, nie jest łatwe, bo nie wiemy, jak ten rynek będzie się zachowywał. Sytuacja na razie jest stabilna, ale to może się przecież zmienić. Trudno ocenić, ile osób rzeczywiście będzie potrzebowało pomocy i ile spełni kryteria dochodowe – mówi w rozmowie z WP Finanse Jan Kosobudzki, ekspert rynku nieruchomości.

Przestrzega jednak przed hurraoptymizmem, bo – jego zdaniem – dla wielu osób ta pomoc może być już spóźniona. Z pewnością są ludzie, którzy już musieli przeprowadzić się do mniejszego lokalu, wrócić do rodziny, opuścić zajmowane mieszkanie. Dopłata może jednak pomóc innym, którzy bez niej wpadliby na przykład w spiralę zadłużenia lub musieli brać niekorzystne, wysoko oprocentowane pożyczki.

– Każdy pomysł na pomoc najemcom należy oceniać pozytywnie. Ten projekt ma według założeń trafić do osób, które straciły dochody i pomocy rzeczywiście potrzebują. Dobrze, że rozdzielaniem tych świadczeń będą zajmowały się samorządy, mające w tym doświadczenie – mówi Kosobudzki.

Dodaje, że często wspominane 1500 złotych dopłaty do czynszu to wartość maksymalna, faktyczna średnia wartość dopłat będzie z pewnością niższa.

Osoby starające się o dopłatę będą zobowiązane do wykazania, że w ostatnich trzech miesiącach ich średni miesięczny dochód nie tylko upoważnia do otrzymania dodatku mieszkaniowego, ale też był o co najmniej 25 proc. niższy niż w 2019 r. (np. na podstawie PIT za 2019 r.). Dodatek mieszkaniowy powiększony o dopłatę będzie przysługiwał, jeżeli najemca był najemcą lokalu mieszkalnego przed 14 marca 2020 r. Dodatek z dopłatą byłby przyznawany na okres 6 miesięcy, ale z wyrównaniem nawet od 1 marca 2020 roku.

Zwraca też uwagę na fakt, że dopłaty do czynszów to tylko jeden z elementów programu, którego celem jest rozruszanie rynku mieszkaniowego.

– Budownictwo może stać się kołem zamachowym polskiej gospodarki, która poturbowana skutkami pandemii koronawirusa, potrzebuje pobudzenia, impulsu. Służyć temu będzie m.in. pakiet mieszkaniowy – podkreślała Jadwiga Emilewicz podczas prezentacji założeń programu.

Zdaniem Kosobudzkiego pakiet dopłat do czynszów to po prostu pomoc socjalna. Rządzi się przecież tymi samymi prawami, co samorządowe programy dopłat, ma te same warunki i to samorządy będą rozdzielać pieniądze.

– O wiele ważniejsze dla rynku nieruchomości w Polsce są pozostałe zapowiedzi pani Emilewicz. Chodzi o granty na budowę lub remont mieszkań komunalnych. Wiele gmin ma lokale bardzo niskiej jakości, zniszczone, wymagające poważnych inwestycji. Podniesienie wysokości grantów z 30-40 proc. do 50 proc. może faktycznie zwiększyć podaż lokali komunalnych – uważa Kosobudzki.

 

Tarcza finansowa od PFR. Pieniądze płyną, ale trzeba uważnie wypełniać wnioski

Już 3,5 mld zł powędrowało do firm w ramach tarczy finansowej. Choć program stworzony przez rządowy Polski Fundusz Rozwoju chwalą najwięksi krytycy, to nie ustrzeżono się błędów. Tempo prac nad tarczą sprawiło, że niektóre bankowości elektroniczne odrzucają wnioski przez banalne pomyłki. – Za niedociągnięcia przepraszamy, ale zbudowaliśmy system w 2 tygodnie – tłumaczy prezes PFR Paweł Borys.

„Wypłaty mam zrobić dziesiątego, a muszę czekać do jedenastego. Nie z mojej winy, przez bezsensowny błąd, straciłem szansę” – denerwuje się przedsiębiorca, który skontaktował się z money.pl. Właściciel firmy z branży transportowej zatrudnia kilkadziesiąt osób. Złożył wniosek w ramach nowego programu Tarcza Finansowa PFR. To częściowo bezzwrotne dotacje, na które Polski Fundusz Rozwoju przygotował aż 75 mld zł.

Dotacje przyznawane są nie przez urzędników, ale za pośrednictwem bankowości internetowej. Sprawę skomplikowały jednak, jak to określił przedsiębiorca: „banalne błędy informatyczne”.

PFR nie ma jednolitego formularza – wnioski można wypełniać przez strony kilkunastu banków. Aby ubiegać się o wsparcie, przedsiębiorcy wypełniający oświadczenia, muszą podać m.in. obrót firmy w trakcie pandemii oraz wcześniejsze. Na tej podstawie PFR wylicza, ile straciła firma i wypłaca dotację.

Ile to pieniędzy opisaliśmy w naszym poradniku. Czasami to nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych na jednego pracownika. W zależności od liczby zatrudnionych i spadku przychodów może to być nawet 36 tys. zł za osobę. Już teraz firmy średnio otrzymują ponad 200 tys. zł.

Nasz czytelnik, po wypełnieniu oświadczenia na stronie banku, zauważył, że system błędnie przyporządkował dane do pól. Automatycznie skopiował kwoty z lutego na marzec – z czego wynika, że w czasie pandemii firma nie straciła ani złotówki. To oznacza, że nie dostanie dofinansowania.

„Odrzucenie wniosku teraz, oznacza, że muszę startować w procedurze odwoławczej, która się rozpocznie dopiero 11 maja. Mam tę pierwszą turę straconą, zupełnie nie z mojej winy” – żali się przedsiębiorca i przekonuje, że takich jak on, a także błędów, jest więcej.

Polski Fundusz Rozwoju poinformował money.pl, że sprawę zna. I jest ona rozwiązywana. Według PFR przedsiębiorca może też postarać się złożyć wniosek jeszcze raz, dzięki czemu nie będzie czekał.

„Główne przyczyny odmowy w pierwszych dwóch dniach to: błędnie wskazany miesiąc spadku przychodów oraz zaległości z płatnościami składek lub podatków. Niestety kilka banków nie umieściło w formularzu prawidłowo tych informacji, co wywołało też uzasadnione pytania przedsiębiorców” – tłumaczył już wczoraj prezes PFR Paweł Borys.

Jak dodawał: „Za niedociągnięcia przepraszamy, ale zbudowaliśmy system w dwa tygodnie, co w normalnych warunkach zajęłoby minimum pięć miesięcy wdrożenia i miesiąc testów. Wiemy, że przedsiębiorcy nie mają tyle czasu, dlatego wystartowaliśmy bardzo szybko, a teraz w biegu korygujemy system, jeżeli pojawiają się uwagi”.

W związku z powyższym podajemy jeszcze kilka innych błędów, które sprawiają, że teoretycznie dobry wniosek może zostać odrzucony.

Pomyłka o zero groszy

Właściciel firmy zauważył w formularzu, że system odrzuca zaokrąglone kwoty, czyli bez miejsc po przecinku.

„Wszystkie sumy, które się wpisuje, są weryfikowane z Jednolitym Plikiem Kontrolnym. W momencie kiedy bank zaokrągli na przykład o jeden grosz, to jest to już niezgodność z JPK i cały wniosek jest odrzucany” – opisuje nasz czytelnik i pokazuje kopię wypełnionych dokumentów.

Wynika z nich nawet, że kwoty zgodne ze stanem faktycznym, system odrzuca, kiedy nie ma dopisanych po przecinku zer. Podkreśla, że jego przypadek nie jest odosobniony.

Właściciele firm komunikują się i wymieniają spostrzeżeniami na temat ubiegania się o pieniądze w ramach tarczy finansowej na facebookowej grupie. Wielu z nich zasypuje też pytaniami administratorów profilu PFR na Facebooku.

Tylko pod postem, w którym Fundusz informuje o jednym z błędów przy wypełnianiu formularzy, pojawiły się setki zapytań i komentarzy. Jak tłumaczy w rozmowie z money.pl Bartosz Marczuk wszystkie błędy wieku dziesięcego zostały naprawione I nie powinny występować.

– Działaliśmy w tej sprawie z bankami już w środę. Cały czas usterki naprawialiśmy. W bankowości są też już podpowiedzi, co zrobić, by prawidłowo wypełnić wniosek – dodaje.

Tłumaczy też, że mimo tych początkowych problemów, to tarcza finansowa działa. Do teraz wypłacono już ponad 3,5 mld złotych. Dotację otrzymało ponad 6,5 tys. firm zatrudniających ponad 250 tys. pracowników.

– System działa i ratuje miejsca pracy. Pieniądze wypłacamy nawet w kilka godzin od złożenia wniosku – dodaje Marczuk.

Autor: AJA

źródło: money.pl

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ