Jest w stanie to zrobić, co udowodnił w marcu, gdy zadłużenie Skarbu Państwa wzrosło o 40 mld zł, co było największym skokiem w historii. Duża w tym zasługa Banku Gospodarstwa Krajowego i NBP. Ekonomiści spekulują, że ministerstwo sprzedaje obligacje w trybie private placement państwowemu Bankowi Gospodarstwa Krajowego, a następnie BGK odsprzedaje je bankowi centralnemu. – Choć kwota 150 mld zł wydaje się zawrotna, rynek jest na nią gotowy – uważa Sutowicz.

Rząd stara się ograniczyć wzrost długu publicznego, więc przesuwa część finansowania pomocy antykryzysowej do BGK i Polskiego Funduszu Rozwoju. Według metodologii krajowej obligacje wyemitowane przez obie instytucje nie będą zaliczane do zadłużenia finansów publicznych. Nadal wiążą nas progi ostrożnościowe dla wielkości długu zapisane w ustawie o finansach publicznych (50 i 55 proc. PKB) oraz konstytucyjny limit, który wskazuje, że zadłużenie musi być niższe niż 60 proc. PKB.

Ten dług zapewne znajdzie za to odzwierciedlenie w statystykach unijnych, ale kraje członkowskie ustaliły, że walka z epidemią wymaga nadzwyczajnych środków, dlatego nikt nie będzie karał za to, że deficyt czy dług przekroczą unijne limity ustalone na poziomie odpowiednio 3 i 60 proc. PKB. Niemcy już zapowiedziały, że w ich sektorze finansów publicznych tegoroczna dziura przekroczy 7 proc., chociaż w ciągu ostatnich pięciu lat notowali nadwyżki.

Marek Chądzyński, Bartek Godusławski, Grzegorz Osiecki, 28.04.2020