Rolnicy w szoku, ceny nawozów zwariowały. Dla nas to oznacza kolejną podwyżkę

0
28
views
26.03.2020 Warszawa Sejm 8. specjalne posiedzenie Sejmu IX kadencji n/z Jaroslaw Kaczynski Fot. Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Już dziś wiadomo, że chleb w przyszłym roku będzie wyjątkowo drogi. Po zakończeniu żniw zacznie się wysiew zbóż ozimych. Rolnicy alarmują, że ceny nawozów galopują. Niektóre są dwa razy droższe niż przed rokiem.

Rolnicy załamują ręce, bo ceny nawozów radykalnie wzrosły. Jeszcze w styczniu tego roku za tonę fosforanu amonu trzeba było zapłacić niecałe 1900 złotych, dziś kosztuje 2800 złotych. W styczniu 2020 roku ten sam nawóz kosztował ok. 1450 złotych za tonę – jego cena wzrosła prawie dwukrotnie.

Tych podwyżek konsumenci nie odczują dziś czy jutro, ale w przyszłym roku mogą okazać się bardzo dotkliwe. Co ciekawe, najmocniej mogą je odczuć konsumenci mięsa, bo część zbóż przeznaczana jest na pasze. A hodowcy zwierząt rzeźnych już dziś narzekają na bardzo niskie ceny skupu. Skoro drożeje produkcja, to również ceny w sklepach mocno pójdą w górę.

Według wyliczeń Polskiego Związku Roślin Zbożowych, podczas uprawy pszenicy niemal jedną trzecią kosztów pochłaniają właśnie nawozy oraz środki ochrony roślin. Przy założeniu, że nawozy drożeją średnio o 50 proc., ceny zbóż muszą iść w górę przynajmniej o jedną szóstą, czyli jakieś 16-17 proc.

Na światowych giełdach zbóż obecnie panuje zamieszanie. Kilka miesięcy temu wzrosła cena kukurydzy, przez co na pasze zaczęto przeznaczać również pszenicę. To spowodowało wzrost popytu na to zboże, ale za popytem nie nadąża popyt. Efektem jest ogólny wzrost cen zbóż.

Nie uratuje nas eksport

Ceny nawozów rosną na całym świecie. Jeden z powodów to podwyżka cen mocznika. Największym producentem tej substancji są Chiny. A ceny mocznika na chińskich giełdach poszły ostro w górę, to zaś przekłada się na ceny nawozów na całym świecie. W Polsce cena tej substancji dobija obecnie do 2000 zł za tonę. Pół roku temu mocznik kosztował ok. 1500 złotych.

W tej chwili cena mocznika nie jest dla większości rolników największym zmartwieniem. Po żniwach zaczną się oni przygotowywać do wysiania pól na zimę, chodzi o tzw. zboża ozime. Do nawożenia takich upraw używa się przede wszystkim nawozów fosforowo-potasowych.

Te również zdrożały, główną przyczyną tego zjawiska są ceny gazu. Jest to podstawowy składnik do produkcji amoniaku, z którego później wytwarza się saletrę i mocznik. Gaz w ciągu ostatniego roku podrożał o 250 proc., zdrożały więc i nawozy.

Środowisko upomina się o swoje

Kolejna sprawa to koszty emisji CO2. Jest to kolejny po cenach gazu składnik ceny nawozu. Podczas jego produkcji emituje się po prostu bardzo dużo dwutlenku węgla. Dwukrotny (na przestrzeni roku) wzrost kosztów emisji nie mógł nie wpłynąć na cenę produktu.

Na ceny nawozów wpływają też inne kwestie. Na przykład od początku sierpnia 2021 nie można już w Polsce korzystać z tanich nawozów bez inhibitora ureazy. W dużym skrócie: ta substancja podwyższa jakość nawozu i ogranicza skutki uboczne jego stosowania. Ale podbija cenę na tonie o ok. 100 złotych.

Problem będzie też ze środkami ochrony roślin. Polska dość długo opierała się unijnym regulacjom, ale od przyszłego roku możliwość stosowania tego typu preparatów zostanie ograniczona. To zaś przyniesie wymierne korzyści środowisku, ale jednocześnie wpłynie negatywnie na wysokość plonów.

Jednocześnie już dziś wiadomo, że tegoroczne żniwa nie będą udane. Najpierw susza, a potem ulewne deszcze i wichury sprawiły, że z wielu pól nie ma co zbierać. Rolnicy szacują, że w tym roku zbiorą 10 proc. mniej niż rok temu. A to musi się przełożyć na ceny produktów.

– Naszym zdaniem tegoroczne plony będą o ok. 10 proc. mniejsze – ocenia w rozmowie z money.pl Stanisław Kacperczyk, prezes Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych.

Ceny już rosną

Według GUS, tylko w czerwcu 2021 r. cena pszenicy w skupie wzrosła o 1 proc., jęczmienia o 3 proc. a żyta o 5 proc. Może to niewiele, ale w ciągu ostatniego roku podwyżki cen tych zbóż skumulowały się odpowiednio do 19, 26 i 33 procent.

W przyszłym roku możemy się spodziewać jednocześnie coraz wyższych kosztów produkcji zbóż i jednocześnie niższych plonów. A to nie pozostanie bez wpływu na ceny w sklepach.

Jednocześnie niewiadomą pozostaje poziom kolejnych podwyżek gotowych produktów.

– W lipcu, według szybkiego szacunku Głównego Urzędu Statystycznego, inflacja cen żywności oraz napojów bezalkoholowych wyniosła 3,1 proc. w ujęciu rok do roku i był to najwyższy odczyt od prawie roku. Sugerując się tym, że główni producenci żywności wskazują na kurczące się marże, w kolejnych miesiącach spodziewałbym się podobnych odczytów lub nawet ich przyspieszenia – mówi Grzegorz Kozieja, dyrektor Biura Analiz Sektora Food&Agro Grupy BNP Paribas.

Dodaje, że w dłuższym horyzoncie nie ma co liczyć na spadki cen żywności.

– Globalne trendy nie doprowadzą do tego, że żywność nam potanieje. Raczej musimy przyzwyczaić się do dzisiejszych poziomów i do ewentualnej tendencji wzrostowej. Oczywiście prognozy na dłuższy horyzont są obarczone sporą niepewnością, dużo zależy od warunków atmosferycznych i w efekcie światowych zbiorów, a także od globalnej sytuacji rynkowej – mówi.

źródło: money.pl

 

Poprzedni artykułPlac Bogumiła w ferworze prac
Następny artykuł#SzczepimySię
UDOSTĘPNIJ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ